Rzecz się dzieje na jednej z ulic Nowego Jorku. "Top Cat" opowiada historię gangu kotów i jego szefa, charyzmatycznego Top Cata. Z wrodzoną złośliwością Top Cat zawsze próbuje stać się bogaty, jadać za darmo, wszystkich rolować. Ale ciągle jest obserwowany przez oficera Dibble'a, przed którym czuje respekt, jednak w gruncie są dla siebie przyjaciółmi.
Robienie dubbingu samo w sobie jest już złem, ale jeśli robi się to przyzwoicie, tak jak było to na starych kasetach Hanny-Barbery z początku lat 90-tych, to niech tak zostanie. Top Cat był Kotem Tip-Topem. Teraz czytam, że polshit zrobił nowy dubbing na Boomerang, gdzie Top Catowi cali imię tolek cacek... czy to...
W starej wersji Policjant nazywał się Slut przy każdej okazji tip top wnerwiał go bo mówił na niego glut
Stare tłumaczenie z E. Kamińskim, M. Gajdą i innymi było o wiele lepsze niż nowe. "Kocia Ferajna" pod względem dubbingu i tłumaczenia jest żałosna. To przykład jak można spartolić robotę. Wszystkim polecam stary dubbing - tam są świetne teksty i wiadomo kiedy się śmiać, w przeciwieństwie do "Kociej Ferajny". Szkoda...