To chyba mój ulubiony odcinek z całych czterech sezonów, rozczulił mnie i wzruszył jednocześnie. Jedyny odcinek w serialu, gdzie Bóbr nie był jedynie zepchniętym na drugi plan bratem z KTT, miał w końcu swój moment - szkoda, że jedynie przez ten odcinek. Żałuję, że nie poświęcili mu w serialu więcej uwagi, chociaż z drugiej strony - może straciłby wtedy swój niezwykły urok?
Ja też najbardziej lubię ten odcinek i widziałam go więcej razy niż pozostałe. Bóbr stał się w nim fajnym facetem i przestałam się dziwić co Katherine w nim widzi. W ogóle fajną parę stworzyli :)